wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 12

 Hermiona Granger niespokojnie kręciła się z boku na bok nie mogąc zmrużyć oka. Miała wyrzuty sumienia. Dręczyła ją niepewność, czy aby na pewno dobrze postąpiła zabierając Malfoy'owi księgę z przed nosa i zadawała sobie pytanie do czego ona miała mu służyć? W duchu obiecała sobie, że wyjaśni tą sprawę, gdy tylko przyjdzie na to czas. Była niemal pewna, iż to wszystko nie kończy się szczęśliwie. Cóż kasztanowłosa świadoma idealności własnego planu nie dostrzegała wtedy jego minusów. Na dodatek ani ona, ani Draco nie wiedzieli, że w bibliotece znajdowała się osoba trzecia, która świętowała w tej chwili małe zwycięstwo.
 Panna Granger w końcu zasnęła mając pewność, iż Czarny tom III jest w tej chwili bezpiecznie ukryty.

~*~

Jeżeli któreś z uczniów nie wstało dzisiaj w pełni wyspanym to na tej lekcji z pewnością mogło to nadrobić. Godzina nauki z profesorem Binns'em dłużyła się niemiłosiernie. Jak to zazwyczaj bywało nikt nie miał zamiaru go słuchać, o dziwo nawet Hermiona Granger siedząca teraz z Draconem Malfoyem. Nowy przepis w regulaminie głosił, że prefekci naczelni, chociaż nie tylko naczelni, muszą siedzieć razem w ławce na każdej wspólnej lekcji. Blondyn cały czas poświęcił na dogadywanie Gryfonce, która również nie dawała za wygraną. Inni czarodzieje też nie zawracali sobie głowy wysłuchiwaniem wykładów nauczyciela od historii. Harry i Ron grali w czarodziejskie szachy, Blaise i Teodor opowiadali sobie różne dowcipy, Levander wraz z Parvati  malowały paznokcie, Seamus i Dean wymieniali się kartami, Pansy i Dafne zawzięcie plotkowały, natomiast Neville smacznie spał na końcu sali. Profesor zdawał się niczego nie zauważać lub po prostu nie miał ochoty wyrządzać im kazań, także w dalszym ciągu opowiadał jakąś przesympatycznie nudną opowieść.
- Och Granger czy nie miałaś mi czasem powiedzieć jakim cudem wczoraj znalazłaś się w bibliotece? - zapytał ślizgon uśmiechając się przy tym sarkastycznie.
- Nie mam zielonego pojęcia o co ci chodzi. - oznajmiła udając niewiniątko.
- Oj już doskonale wiesz o czym mówię - nie dawał za wygraną.
- No dobrze - westchnęła odkładając długopis na niezapisaną kartkę pergaminu - Czasami gdy nie mogę zasnąć w nocy albo miewam koszmary wymykam się z dormitorium i robię przechadzki po Hogwarcie. To znakomicie poprawia mi samopoczucie, a że byłam akurat niedaleko ciebie to zupełny przypadek. Dotarło Malfoy?
- I tak ci nie wierzę - mruknął.
- Świetnie, teraz ty wyjaśnij co takiego ważnego CIEBIE zmusiło wczoraj do pójścia do biblioteki.
- Nie mam zamiaru ci się spowiadać Granger - rzekł w tym samym czasie co zadzwonił dzwonek.
Właśnie odchodził do drzwi kiedy Hermi szepnęła pod nosem "Kretyn".
- Słyszałem. - Powiedział nie odwracając głowy.
 Kasztanowłosa wzdychając krótko szła do Weasley'a i Pottera opuszczających klasę.
- Hej chłopaki! - zawołała.
- Cześć - odpowiedzieli zgodnie.
- Idziecie na obiad?
- Tak. Nie - odezwali się równocześnie koledzy.
Hermiona spojrzała na nich swym pytającym wzrokiem. Czyżby coś ukrywali?
- Harry mamy trening Quiditcha, zapomniałeś? Obiecałeś ze mną poćwiczyć.
- Ach... no tak - okularnik podrapał się po głowie zakłopotany tym incydentem.
- W tym roku drużyna musi wziąć się w garść, wygramy z tymi półdupkami ślizgonami i zdobędziemy Puchar Domów. Nic nas nie powstrzyma. Powinniśmy ostro trenować przez każdy dzień w tygodniu.
- Wow Ron, widzę, że nic cię nie powstrzyma. Życzę wytrwałości, pewnie dacie im popalić... no cóż w takim razie nie będę wam przeszkadzać. Do zobaczenia!
Kasztanowłosa podążyła schodami na dół do Wielkiej Sali. Kiedy jej kroki ucichły Potter zaciągnął przyjaciela w cichy kąt.
- Co to za gadka? Jaki trening? Przecież ustaliłem to z tobą, iż odbędzie się dopiero w piątek.
- Musimy obmyślić plan jutrzejszej wyprawy. Może miałem o tym Mionce? ina jest teraz prefektem naczelnym. Rozumiesz? Wszystko by wypaplała.
- No nie wiem. Zawsze trzymaliśmy się razem, pomagaliśmy sobie. Czy teraz to ma się zmienić? - czarnowłosy nie był do końca za decyzją rudzielca.
- To było kiedyś, nie teraz. Wczoraj pożyczyła od ciebie pelerynę niewidkę i mapę Huncwotów, pamiętasz? Nie chciała nam zdradzić do czego są jej potrzebne. My też nie musimy wszystkiego mówić. Tak będzie lepiej.
- Może masz rację Ron - dał za wygraną. - Mam taką nadzieję.

~*~

Draco po wyjściu z sali przyczaił się na przyjaciół w końcu korytarza.
- Co tam Smoku? - zapytał Teo.
- Musimy poważnie porozmawiać.
- Teraz? - Blaise był zdziwiony.
- Natychmiast.
Zaprowadził ślizgonów na trzecie piętro. Stanęli przed portretem nimfy wodnej. Malfoy wypowiedział hasło brzmiące "Lodowate serce" i w trzech weszli do środka. Była to sala treningowa przygotowana przez jego samego. Usiedli w kąciku odprężającym, a blondyn zebrał w sobie całą odwagę aby opowiedzieć im o liście od ojca oraz nocce w bibliotece.
- Ty chyba nie mówisz poważnie!?
- A czy wyglądam jakbym żartował?
- Yy... nie? - zawahał się Nott.
- Nieważne - prychnął - Jestem zobowiązany odnaleźć tę księgę choćby nie wiem co.
- Dlaczego nie powiedziałeś nam o tym wcześniej?
- Ja... musiałem sam się z tym oswoić.
Blondyn niesamowicie pragnął odszukać księgę i w ekspresowym tempie oddać ją ojcu, oczywiście wcześniej badając niezwykły okaz. Nie chciał pomagać Lucjuszowi, lecz czuł, że nie ma wyboru. Wpakował się w głębokie bagno. Bagno bez powrotu. Jeśli nie przekaże Czarnego tomu III, stanie się coś okropnego i nie miał zamiaru ponosić za to konsekwencji. jednak za tą jedyną decyzję przyszło mu w życiu zapłacić później o wiele gorszą cenę niż przypuszczał.
- Jesteśmy z tobą! - na twarz Zabiniego wkradł się diabelski uśmieszek. - To wymyśliłeś już jak ją zdobędziemy?
No właśnie, przemyślał wszystko, oprócz tego małego szczegółu.
- Że co? Nie.
- Tak sądziłem, Teo?
- Hmm... kiedy ostatnio widziałeś tom?
- Trzymałem go w rękach i otworzyłem na jednej ze stron... Nagle wyskoczył obrzydliwy ryj i zaczął na mnie wrzeszczeć, więc upuściłem ten przeklęty przedmiot, a ta gęba...fuu... wierzcie mi nie chcielibyście jej zobaczyć. Później przybiegł ten charłak. Trzeba było się ukryć, a potem gdy się odwróciłem tom zniknął.
- Dziwne... coś mi tu śmierdzi.
- Mam skromną nadzieję, że to nie moje skarpetki, co? - Diabeł walnął znacząco przyjaciela w ramię.
Za wyrażenie swojego zdania dostał w głowę poduszką.
Teodor, czyli jeden z najmądrzejszych uczniów w Hogwarcie, można przyznać zaraz po samej Hermionie Granger, nie dał się tak łatwo zwieść. Wiedział, że wkrótce rozwiąże tą niewyjaśnioną zagadkę. Potrzebował tylko czasu.
- Nie powinienem was martwić, ale dzwonek na lekcje już dawno był i chyba odpuścimy sobie Wróżbiarstwo z tą wariatką.
Rzeczywiście odkąd tu siedzieli minęło dobre czterdzieści pięć minut, przerwa obiadowa natomiast trwała pół godziny.

~*~

Brązowowłosa gryfonka zajadała teraz ulubioną sałatkę warzywną, wtem podeszła do niej pani Mcgonagall.
- Proszę Hermiono oto twój obiecany grafik - powiedziała wręczając dziewczynie kremową kopertę.
- Dz-dziękuje pani profesor.
Dyrektorka odpowiedziała jej skinięciem głowy i ruszyła przed siebie nadal z surowym wyrazem twarzy.
- No dalej - ponagliła ją Ginny.
- W tej chwili?
- Tak
- Skoro nalegasz .
Odłożyła na stół pucharek wypełniony sokiem z dyni , ujęła w dłonie list i rozerwała papier. Wewnątrz znajdowała się kartka zapisana jako całotygodniowy plan dnia prefekta naczelnego. Na nieszczęście Herm miała jeszcze dodatkowe zajęcia.
- Jejku Hermiona ty prawie w ogóle nie masz czasu dla siebie- zawołała Gin wytrzeszczając oczy na pergamin. Przyjrzała mu się bliżej i zapytała zdziwiona.
- Co to za korepetycje?!
- Ach nie mówiłam ci? Pomagam Pansy, potrzebuje dużej dawki lekcji zaklęć.
- Tej wrednej głupiej małpie ze Slytherinu? chyba nie mówisz serio! Nie spodziewałam się tego po tobie - rzekła oburzona Ruda.
- Ginny, ale ona naprawdę jest okej. Zmieniła się, wojna zmieniła wielu ludzi! Takim przykładem jest właśnie Parkison.
- Miona ty zawsze miałaś dobre serce, lecz to cię może zepchnąć na złą drogę, zgubi cię. Ludziom zawsze pozostanie choć odrobina dawnego życia.
- Wiesz co mam dość tego tematu, zajmijmy się czymś innym

~*~

Rankiem do pokoju Gryfonki wpłynął podmuch zimnego wiatru, przy okazji załapało się trochę liści. Chcąc, nie chcąc wstała niewyspana i zamknęła otwarte okno. Na dworze panowała niemała wichura. Błękitne niebo przepełniły zachmurzone chmury, słońce schowało się za nimi i najwidoczniej nie miało zamiaru dzisiaj wychodzić. Po kilku minutach zapatrzenia w krajobraz można było zobaczyć intensywnie padający deszcz. Dzień nie zapowiadał się najprzyjemniejszy, ale obowiązki wzywały. Hermiona wychyliła się lekko aby poczuć na ręce krople wody. Zobaczyła stojącego na balkonie Malfoy, spoglądającego z zamyśleniem w dal. Właśnie miała mu czymś przygadać, kiedy jednak się rozmyśliła i usiadła na łóżku. Poszła do łazienki wziąć lekki prysznic. W salonie leżał tylko kot. Umyła zęby, zaczesała swą burze włosów w kucyka i z powrotem znalazła się w swej sypialni. Zdjęła piżamę i przebrała się w szkolne szaty. Teraz była gotowa aby gdziekolwiek iść.

Dzień mijał nieubłaganie długo zarówno dla Granger jak i dla Draco. On przejmował się odnalezieniem księgi, a ona tym czy jest bezpiecznie ukryta i kiedy wreszcie będzie mogła ją otworzyć. Za murami Hogwartu padała naprawdę ogromna ulewa. Wszystkich wprawiało to w bardzo żmudny nastrój. Nikt nie miał na nic ochoty i nic nie chciało mu się robić, a już szczególnie uczyć. Przez to nauczyciele zaczęli się wydzierać na uczniów, że niedługo będą pisali Owutemy, więc powinni przykładać się lepiej do nauki. Nawet profesor Changen skarcił dzisiaj kasztanowłosą za nieuwagę. Odjął Gryffindorowi 5 punktów, ale kiedy ślizgonowi siedzący obok niej zachciało się śmiać, również Slytherin stracił punkty.

Około godziny dwudziestej pierwszej Draco udał się na Wieże Astronomiczną, ponieważ dzisiaj miał za zadanie pilnować terenu wokół niej. Jak się mógł spodziewać Hermiona już tam stała.Ubrana była w czarne leginsy i długą koszulową, szarą bluzkę sięgającą do ud, jej szyja została owinięta w szal barw Gryfindoru. Wiatr rozwiewał piękne kasztanowe włosy czarodziejki, wyglądała bajecznie. Cichutko przechadzała się z jednego miejsca w drugie.
- Co tam Granger, czekałaś na mnie? - zaszedł nic nieświadomą dziewczynę od tyłu.
- AGH! Malfoy! Mogłam się domyślić, że znów zachce ci się żartować - Hermiona przestraszyła się tego numeru.
- No cóż, w końcu jestem skazany na twoje towarzystwo.
- Co ty nie powiesz. - Prychnęła.
Nic na to nie odpowiedział, jednak rzekł:
- Dobrze ty kontroluj tutaj i spoglądaj na piękne krajobrazy, pewnie nie miałaś czasu się na nie napatrzeć, no wiesz tyle nauki na głowie, natomiast ja będę stał przy wejściu.
Właśnie chciała zaprzeczyć, ale chłopak już zniknął. Pokiwała głową z westchnieniem i oparła się o barierkę. Tutaj nic nie potrafiła zobaczyć. Niebo przeszywała mgła oraz wiało zimnem. Owinęła się szczelniej szalem i skrzyżowała ręce. Znudzona byciem tu co najmniej godzinę wpatrzyła się w chatkę gajowego. Ciekawiło ją co robił teraz ten zwierzak, w oknach nadal świeciło się światło, a z kominka buchał ogień. Pomyślała, że jutro na sto procent zajrzy do księgi. Nagle ujrzała dwie zakapturzone postacie przemykające się obok domku z drewna. Promień jasnego światła oświetlił ich sylwetki.
- Malfoy! - zbiegła w dół po schodach i  zawołała ślizgona.
- Co znowu?
- Choć tu szybko!

~*~
To by było na tyle xd
Jeśli będziecie mieli jakieś pytania dotyczące rozdziałów to proszę tutaj http://ask.fm/MagdaleenaxD bo na blogu raczej już nie mam zamiaru informować, ponieważ zawsze nie wypala :c
Dziękuje za wszelkie dedykację do Liebster Blog Award. Odpowiem w wolnym czasie, czyli w czwartek albo piątek. Nie idę wtedy do szkoły bo jak wiecie trzeciogimnazjaliści piszą testy.
Tak w ogóle to POWODZENIA i trzymam za was kciuki :*




piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 11

"Kocha się za nic, nie istnieje żaden powód do miłości"

- Tak to on - wszedł mu w słowo Malfoy. -Mój kuzyn.
- Zadziwiający zbieg okoliczności - szepnął Teo.
- Tak, doprawdy.. - zamyślił się Draco patrząc na swojego brata ciotecznego siedzącego naprzeciwko, który świetnie bawił się w towarzystwie Gryfonów.
 W tym czasie zupełnie nie zwrócił uwagi na dziewczynę obok niego. Flambee zdążyła już przywitać się z większą grupką ślizgonów oraz zdobyć ich uznanie, chociaż niespecjalnie przypadła do gustu Pansy.

~*~
21 września, poniedziałek.
Drogi Pamiętniku!
Dość dawno nic tutaj nie notowałam i jest mi z tego powodu bardzo przykro, lecz co mam zrobić skoro w ostatnich tygodniach tak wiele pracy trzeba wykonywać w dodatku ten rok jest pełen męczących zadań, czekają mnie jeszcze OWUTEMY. Doskonale wiem, że wypadnie mi to dobrze, jednakże nadal zżera mnie stres. 
Nie wiem czy nie lepiej by czasem było gdybym zrezygnowała z stanowiska prefekta naczelnego. Po głębszym zastanowieniu uznałam: Nie, nigdy nie dam tak ogromnej satysfakcji Malfoy'owi. Za nic w życiu! Ten cwany drań najchętniej zgniótłby mnie na samym początku jak orzecha. 
Otóż dzisiaj rano dowiedziałam się, że ta tępa świnia stała porannymi zdarzeniami z wczoraj. 
Jestem w szoku.
Nie mogę pojąć, jak mogłam osądzać Ginny o taką głupotę, przecież ona by mnie nie zostawiła!
Kłamstwo ma krótkie nogi, w końcu musiało dojść do spotkania mnie oraz Rudej i wyjaśnienia sobie tych sytuacji. 
Podsumowując całą swoją ostatnią złość przelałam poprzedniego dnia na księcia Slytherinu, oczywiście można się domyślić, iż nic sobie z tego nie robił, a obchodziło go to tyle co zeszłoroczny śnieg. Wiem jedno; zadarł z niewłaściwą osobą, dlatego jeśli chce wojny, to będzie ją miał!
Zobaczy na co stać małą, niewinną i "zwykłą" Hermionę Granger.
Niedawno miałam również naukę zaklęć z Pansy, muszę przyznać, że idzie jej to okropnie, ale cóż na pewno niedługo będzie lepiej.
Ten chłopak Alan wydaje się niebywale miły i sympatyczny, jak na gościa z Dumstrangu. Strasznie mi kogoś przypomina, lecz za nic nie mogę skojarzyć o kogo chodzi.
Ogólnie to przed chwilą wróciłam z kolacji, pożyczyłam pelerynę niewidkę oraz mapę Huncwotów od Harry'ego i zamierzam dokładnie o 21.00 wybrać się do biblioteki, żeby poszperać w dziale zakazanym. Nadal nie znalazłam zwierzęcia, które trzyma Hagrid.
Może nie powinnam robić takich rzeczy, jednak czuję nieulotną potrzebę, iż powinnam to mój przyjaciel i nic mnie teraz nie zatrzyma.
Chyba...

Kiedy kasztanowłosa zamknęła swój tajemniczy dziennik położyła go pod jedwabną poduszką na fotelu w salonie. Następnie udała się do swojej sypialni, ponieważ miała napisać dwa eseje, jeden z Zielarstwa, gdzie trzeba było opisać jakieś ziele, a drugie z Astronomii na temat ostatnio zachodzących zmian w układzie gwiezdnym na naszym niebie, lecz to akurat zostało przełożone na czwartek. Hermiona miała ogromnego farta, bo właśnie dzień przed będzie kontrolowała Wieżę Astronomiczną wraz z Malfoy'em i znajdowały się tam teleskopy potrzebne do podglądania wieczornego błękitnego sklepienia.
 Po godzinnym pochłanianiu podręczników, zdecydowała, że nie ma potrzeby wertowania dalej wciąż tego samego. I tak nie mogła się skupić, ogarnął ją niepokój. Myślami błądził daleko. Czy to aby najlepszy pomysł? Co jeżeli ktoś ją zauważy? W panowaniu ciszy nocnej nawet prefekt nie powinien pałętać się po zakątkach Hogwartu. Dzięki Merlinowi przynajmniej ma tę cholerną pelerynę oraz mapę. Takie drobne dary zawszę poprawiały nastrój.
 Leżąc tak na brzuchu wśród poduszek w dodatku na zimnej posadzce zauważyła, że ciągle przypatruje się księdze spoczywającej pod łóżkiem. Przedmiot oprawiony był w grubą okładkę granatowego koloru. Kaligraficznym pismem napisane był tytuł "Każdy problem ma swoje rozwiązanie", natomiast na pierwszej stronie został namalowany obraz dziewczynki w długiej szafirowej sukni, siedzącej na księżycu. Jej wyraz twarzy był dość rozmarzony, a na policzkach wykwitły rumieńce dodające dziecku uroku.
 Zahipnotyzowana panna Granger sięgnęła po książkę, otworzyła na jednej ze stron i przeleciała po niej wzrokiem. Na całym papierze nie było nawet kropli atramentu. Przejrzała tom od początku do końca, lecz nie znalazła niczego. Ta księga po prostu świeciła pustką, dopiero teraz przypomniała sobie, że dostała ją właśnie od gajowego. Ciekawe po co dał jej niezapisaną "literaturę", a może to ma jakieś większe znaczenie? Co do tego nie miała pewności.
 Spojrzała z utęsknieniem na zegarek, wybiła dwudziesta pierwsza. Już czas. Przebrała się w ciemne ciuchy, tak na wszelki wypadek, ujęła w dłoń magiczny pergamin oraz szatę i szarpnęła za klamkę. Malfoy bez wątpienia w dalszym ciągu nie zmrużył oka. Z obserwacji kasztanowłosej zasypia dopiero około dwudziestej czwartej, czasami o pierwszej. Najpierw pałęta się nerwowo po swoim dormitorium, później coś robi, nie wiadomo co, lecz na bank nie śpi. Jednakowoż nigdy nie wchodził do jej sypialni, więc raczej nie będzie podejrzliwy i pomyśli, iż ona już dawno zapadła w sen. Mimo to błędne wtedy miała Hermiona inicjatywy.
 W salonie zastała ciemność. Droga wolna, bez nerwów przeprawiła się na korytarz. Obudziła osobę w portrecie, której na powodzenie Hermi w sam raz nie było do konfrontacji i szybko zasnęła z powrotem. Brązowooka odetchnęła z ulgą. Naprzeciw niej wbudowane było ogromne kratkowane okno, nienaturalny zmierzch wlewał się do środka. Mrok nie pozwalał Mionie widzieć wyraźnie, a dziwne dźwięki przyprawiały o ciarki na plecach.

~*~

Czytał ten list po raz wtóry, lecz nadal nie przyjmował do podświadomości jego słów. Czy Lucjusz musi być tak nikczemną osobą?
Nie wyznaczyli mu kary śmierci za wieloletnie służenie Voldemortowi. Dostał ogromną szansę, zesłali go do Azkabanu na jedynie dziesięć lat. Mógł mieć przepustkę do lepszego świata ... jednak to nie spełniało tych wymagań. Wolał stać się tym złym. I nieważne jaką cenę będzie trzeba za to zapłacić ON dopnie swego. Nieważne jak, nieważne gdzie, nieważne kiedy, ważne aby dojść do celu. Teraz kiedy właśnie uciekł z najlepiej strzeżonego więzienia w świecie czarodziejów, może dokonać tego z pomocą zwolenników.
Draco jeszcze nie miał pojęcia co takiego było obiektem westchnień jego ojca, lecz zamierzał się tego dowiedzieć. Nadal przypatrywał się pochyłym literą na wyblakłej kartce.
Witaj Draco!
Dawno cię nie widziałem, lecz mam dla ciebie wspaniałą nowinę. Wkrótce umożliwię nam spotkanie. Przecudownie czyż nie? Choć najpierw musisz spełnić moją prośbę. Potrzebuje pewnego zaklęcia, niestety tak się składa, że zapisane ono jest tylko w jednej księdze, oczywiście znajduje się ona w Hogwarcie, nigdzie indziej jak w Dziale Ksiąg Zakazanych. Jeden z najpilniej strzeżonych działów, tam będzie. Masz ją zdobyć. Czekam tylko tydzień, później stanie się coś strasznego... Jeśli już ją zdobędziesz , a wiem doskonale, że tego dokonasz przyślij odpowiedź.
                                                                                                                         L.M
P.s. Czarny tom III

Ślizgon miał teraz pewność, że musi tą noc spędzić na poszukiwaniu niedostępnego tomu. Dobrze znał Lucjusza, więc jeśli tylko spróbowałby nie przynieść mu upragnionego przedmiotu naprawdę mogłoby stać się coś złego. Był święcie przekonany, iż Granger już dawno śpi i nie przeszkodzi mu w wykonaniu misji. Wyjął z szafy czarny garnitur, nałożył go i z różdżką w ręce ruszył w przestworza. Był totalnie na niego wnerwiony, ponieważ tamten pozwolił mu sobą manipulować.
- Prośba...- prychnął pod nosem - chyba szantaż.
Coraz szybciej zbliżał się do biblioteki nie spotykając nikogo po drodze. Flich patrolował tym razem korytarze po przeciwnej stronie zamku, to też chłopakowi się poszczęściło. Stał teraz przed wrotami księgozbioru, pchnął drzwi i ku jego zdziwieniu otworzyły się. Myślał, że nauczyciele zamykają tak istotnie zakazane miejsca, jak to. Jednak są oni nawet tak głupi aż nie potrafią rzucić zwykłego zaklęcia na drzwi.. Promienie księżyca oświetlały bladą twarz chłopaka na której malowała się satysfakcja, lecz coś tu było nie tak, nie pasowało mu. To zadanie stałoby się zbyt łatwe. Iść do biblioteki, przynieść książkę, z powrotem przyjść do dormitorium. Przechadzał się powoli i bezszelestnie wśród regałów z tysiącami ksiąg, podręczników, a nawet starych gazet. Nie miał świadomości, że ktoś inny, mianowicie jego wróg wyruszył na poszukiwanie tej samej książki, o tej samej porze.

~*~

Przestraszona szatynka pośpiesznie narzuciła na głowę narzutę. Tak bardzo zajęta była szukaniem książki, że zapomniała sprawdzać czy czasem nikt niepotrzebnie nie czai się w pobliżu. Przed chwilą usłyszała cichy trzask zamykanych drzwi. Ktoś wtargnął do jej królestwa. Spojrzała nerwowo na mapę i ujrzała poruszającą się w jej kierunku kropkę z napisem Draco Malfoy.
- Co ta wstrętna fretka tutaj robi?! Czyżby mnie śledził? - zapytała w myślach samą siebie.
Przysunęła się plecami do pewnego regału, tak aż mogła już zobaczyć ślizgona.
Szedł stanowczym krokiem z uniesionym wysoko podbródkiem, tą drogą co Hermiona niedawno.
Nagle jego mina zmieniła się w zamyśloną, później chytrze rozejrzał się dookoła jakby sugerując, że ktoś tu jeszcze jest. Z niewyjaśnionych powodów przyśpieszył. Stał teraz tak blisko, iż kasztanowłosa poczuła zapach jego niebiańskich perfum, które wielbiła. Bała się bo mógł on w każdej chwili przypadkiem, lub nie dotknąć jej. Blondyn poszperał trochę na jednej z półek, dokładnie przypatrując się każdemu tytułowi, gdy nie znalazł nic godnego jego uwagi sarknął pod nosem jakieś przekleństwo. Obrócił się w stronę Hermi patrząc wprost na dziewczynę swymi chłodnymi, stalowoszarymi tęczówkami. Osiemnastolatce przyśpieszył oddech, jeśli będą stali tak jeszcze chwile ten tleniony idiota czegoś się domyśli! Ślizgon nie potrafił się na moment poruszyć, tkwił w miejscu niczym sparaliżowany człowiek. Znienacka jak grom z jasnego nieba oprzytomniał, hardo ominął gryfonkę, uklęknął i znów zaczął przepatrywać. Pokręcił głową nad swoją głupotą, nie wiedział co mu strzeliło do głowy, ale coś czuł... nie był w stanie określić rodzaju tego uczucia, jednak w głębi serca doznał przyjemnego ciepła, które rozeszło się po całym ciele. W końcu jego kąciki ust podniosły się do góry oraz wzrosła w nim ekscytacja, odnalazł daleko za książkami przedmiot ogromnie mu potrzebny. Literki na okładce ułożyły się w zdaniu Czarny tom III. 
"No nie!"- pomyślała Granger. Ona właśnie odwaliła całą robotę... otworzyła drzwi biblioteki, zdjęła wszelkie zabezpieczenia,  na dodatek stała przy odpowiedniej szafce, a ten Malfoy tak po prostu zabiera jej księgę? Nie chciała nawet myśleć, co się stanie, jeżeli wpadnie ona w niepowołane ręce, musiała ją natychmiast odzyskać. Zdarzenie to miało rolę, szybciej niż można to sobie wyobrazić.
Draco otworzył tom, prawdopodobnie, aby zajrzeć co takiego ukrywa on ciekawego. Na kartce wyłoniła się obrzydliwa twarz i zaczęła wrzeszczeć na cały głos. Chłopak ze strachu upuścił ją i nie wiedział co począć. Miona wykorzystując tę okazję pochwyciła eksponat szczelnie chowając go w swej torbie.
Aktualnie też się wystraszyła, prócz tego dostrzegła na magicznym pergaminie biegnącego ku nim Flicha z kotką Noriss.
"Co robić? Co robić?" - rozważała wszystkie za i przeciw. O ile złapią chłopaka, złapią też ją.
" Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana" - zdecydowana na ostateczny krok pociągnęła Malfoy'a za rękaw w kąt i tam razem okryli się peleryną, poza tym nie mogła zostawić go tak samego. W samą porę, ponieważ woźny wszedł do "księgarni".
- Skąd się tu wzięłaś Granger? - Smok był zszokowany, jednak szybko ukrył to pod maską.
- O to samo mogłabym zapytać ciebie. Tak się odwdzięczasz za pomoc?
- Pfff. Poradziłbym sobie.
- Jasne... - prychnęła Herm.
- I tak mi wszyściutko wyśpiewasz. Teraz lepiej stąd zwiewajmy.
- Czekaj! - zatrzymała ślizgona.
- Co jest?
- Spójrz.
Kot charłaka stanął naprzeciw wlepiając w nich swe czarne ślepia, do tego niewinnie wymachując ogonem. Panna Norris miauknęła. Właściciel natychmiast pojawił się obok. Wrogowie wstrzymali oddechy Filch lada moment miał możliwość przyłapać ich na gorącym uczynku i zdyskwalifikować z prac prefektów naczelnych. Takiego czegoś na pewno by nie chcieli. Pojawiła się chwila grozy.
- Coś nie tak koteczku? - spytał się chciwie zwierzęcia.
Futrzak tylko kichnął, odwrócił zawzięty łeb i podążył inną drogą. Woźny patrzył jeszcze chwilę w obszar na którym znajdowali się Hermiona oraz Draco, po czym ruszył za kotką.
- Co za wścibskie dzieciaki! Żartów im się zachciało. Raz już mieliśmy taką sytuację, całkiem niedawno! Wtedy zostawili chociaż dowód. Teraz nikogo nie przekonamy Noriss. Powiedzą, że coś mamy nie tak z głowami! Te gówniarze tylko by broili. - Różne obelgi poszły z jego ust tej nocy.
- Wynośmy się z tej przeklętej biblioteki - zawołała przerażona dziewczyna.
- Na Salazara! Chyba nastała nowa era. Kujonica Granger obraża świętej miłości bibliotekę - zdziwił się.
- Spadaj Malfoy.
Za zgodnym, skromnym zdaniem podążyli do sypialni.
Ślizgon był strasznie zawiedziony, być tak blisko, a tak daleko. Lecz naprawdę szło mu zbyt łatwo. Zorientował się jednak za późno.

~*~
Hej, hej! Rozdział co prawda nie należy do najdłuższych, ale cóż jest jaki jest i trzeba się z tym pogodzić. Jedynie za co mogę przeprosić to termin. Ponieważ późno, lecz będzie się teraz tak zdarzało. Wiem, że niektórzy tęsknili za tym rozdziałem, dlatego jeszcze raz sorry. Za to macie więcej Dramione. Błędy sprawdzę jutro :)



poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 10

" Moje serce to cmentarz pogrzebanych nadziei." 

Ginny zaniosła trzy tomy książek o zwierzętach do swojego dormitorium  i przyszła do Hermiony. Wchodząc rozejrzała się po pomieszczeniu, lecz nikogo tu nie zastała. Salon świecił pustkami, nie licząc smacznie śpiącego kota u podnóża czarnej sofy. Podeszła bliżej pokoju kasztanowłosej i zapukała do jej drzwi sypialnianych... i nic, żadnych oznak życia. Powtórzyła czynność jeszcze około trzech razy, jednak bez skutku. Z środka nie wydobywał się nawet najcichszy jęk.
- Czyżby Wiewióreczka kogoś zgubiła? - Usłyszała ironiczny głos za plecami.
- Wszędzie się musisz wtrącać Malfoy? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie odwracając głowę.
Puścił to zdanie mimo uszu i kontynuował dalej:
- Jeżeli szukasz Granger to tutaj jej nie znajdziesz.
- Jak to? - Odezwała się teraz już bardziej zaciekawionym tonem.
- No wiesz - zaczął opierając się o ścianę i mierzwiąc swe platynowe blond włosy - przed chwilą byłem świadkiem sytuacji, kiedy to wychodziła stąd z jakimś puchonem.
" Nie możliwe! Jeszcze dziesięć minut temu razem umawiałyśmy się w tym miejscu, a ona tak po prostu poszła sobie na spacer z chłopakiem? Przecież wyraźnie prosiła abym pomogła jej w związku z listą. Nie, ten blondasek musi mieć jakieś zwidy, lub po prostu coś kręci".
- Co za bzdury opowiadasz! - Machnęła lekceważąco ręką, po czym bezwładnie opadła na fotel.
- Jak chcesz to sobie tu czekaj - prychnął chwytając pewną kartkę z ławy, wcześniej nie zauważoną przez Rudą, potem podarł ją i wrzucił do ognia wesoło palącego się w kominku. - Tylko tracisz czas, w najbliższych godzinach nie zastaniesz tu tej kujonicy.
Wyjął swoją kartę zadań z kieszeni spodni, odwrócił się do Weasley plecami i wciąż z swym słynnym ślizgońskim uśmieszkiem zniknął za portretem. Dziewczyna postanowiła poczekać na Hermione jeszcze pięć minut, lecz ta nie zaszczyciła jej własną obecnością. Zrezygnowana udała się do Pokoju Wspólnego Gryfonów, miała ochotę dzisiejsze przedpołudnie spędzić z starszą przyjaciółką, ale skoro tamta wkręciła ją jak głupia, to na nic jej starania. Mogłaby chociaż uprzedzić, że woli towarzystwo tego McMilliana, niż najbliższej koleżanki, wtedy nie musiałaby tam przychodzić i robić z siebie debilki przed Malfoy'em.
- Hasło? - Spytała Gruba Dama, kiedy Gin znalazła się przed obrazem.
- Róg jednorożca.
Przejście zostało otwarte, a dziewczyna bez większego humoru wtargnęła do dormitorium, które dzieliła z Emmą oraz Katniss. Czarodziejki siedziały tam razem z Luną, robiły bowiem wielkie narady przed dzisiejszym wieczorem.
- Co tam porabiacie? - Wiewiórka z tęgą miną klapnęła na łóżko.
- Omawiamy stroje, jakie trzeba włożyć na przywitanie naszych gości - odparła Kat. - Czy ty czasem nie miałaś być teraz u Mionki?
- Tak, ale ona chyba znalazła sobie inną duszę towarzystwa.
- Co ty mówisz, Hermi?! Nie wierzę nie zrobiłaby ci tego.
- Wiecie, nie chcę o tym rozmawiać.
- No jasne,  może przyłączysz się do nas? Ty też musisz wyglądać olśniewająco! - zaproponowała Luna wyobrażając sobie płomiennowłosą w pięknej szafirowej koszulce i eleganckich dżinsach.
- W sumie, to nie mam nic innego do zrobienia - uśmiechnęła się ponuro.

~*~

Draco Malfoy kroczył zadowolony ścieżkami Hogwartu w poszukiwaniu Blaise i Teodora.
"Te Gryfonki są naprawdę naiwne załapią każdy kit, który im się wciśnie. Dzięki temu opóźni rozwój planu Granger. Teraz bez pomocy bliskiej osoby na pewno nie zdąży wykonać swoich zadań do kolacji". Wtedy jeszcze nie wiedział na co stać Hermionę i mylił się bardzo. Ten chłopak naprawdę chciał się zmienić, ale może po prostu już nie potrafił. Ojciec od dawna wpajał mu złe nawyki do wnętrza umysłu, kazał pomiatać "gorszymi" czyli szlamami, charłakami oraz zdrajcami krwi. Co prawda zaprzestał już używania tej okropnej nazwy co do mugolaków, lecz sympatii do nich nie żywił. gdy Draco nie chciał słuchać Lucjusza, a tak się zdarzało był traktowany cruciatusem, albo innym ohydnym zaklęciem, więc jeśli komuś się wydawało, iż wiódł niebiańskie życie, bo miał czego tylko zażyczył pod dostatkiem to żył w błędzie. Jeśli chodzi o Narcyzę to zazwyczaj broniła jedynego syna, aczkolwiek za dużo nie zdziałała przeciw nieobliczalnemu mężczyźnie, dlatego też ślizgon na mógł na razie przyzwyczaić się do obecnego stanu.
Teraz blondyn przeglądał z zaciekawieniem kawałek pergaminu trzymającego w ręce. Pierwszy punkt głosił:
1. Odszukaj na trzecim piętrze obraz nimfy wodnej.
- Serio? Dużo podpowiadasz - odezwał się, niby do kartki.
Ta lista była naprawdę wnerwiająca ponieważ nie można sprawdzić następnego punktu, póki nie wykona się poprzedniego.
Idąc tak zapatrzony w pergamin wpadł niepostrzeżenie na jakiegoś typka.
- Uważaj do chole... - zaczął podnosząc głowę do góry. - Osz...Dzień dobry panie profesorze.
Ową osobą okazał się być pan Cheagen spoglądający na niego z dość wścibską miną pełną pogardy.
- Witam panie Malfoy. - Zaczął efektownie nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią - widzę, że rozpatrujemy listę hmm?
- Oczywiście - prychnął w odpowiedzi niemiło.
- Och doprawdy? Widzę, że wkładasz w to dużo pracy... Panna Patil właśnie wypełnia czwarty numer - rzekł ironicznie zupełnie niczym Snape. - Jeżeli masz w planach skończyć to jeszcze przed wieczorem radziłbym ruszać.
Nie czekając na odpowiedź w wyśmienitym nastroju ruszył przed siebie.
- Idiota - mruknął pod nosem Smok.
Trochę dalej spotkał siedzących na ławce przyjaciół. Świetnie, on ich "wszędzie" szukał, a ci kretyni tak po prostu siedzieli tu i rozmawiali. Stanął przed Notte'm i Zabinim, wpatrując się w nich z sarkastyczną miną.
- Em, coś nie tak? - zapytał uśmiechnięty czarnoskóry.
- Wszystko. Macie natychmiast iść ze mną na trzecie piętro i to szybko!
- Ojojoj. Humorek nie dopisuję - zaśmiał się Diabeł.
W końcu po dłuższych konsultacjach udali się na górę po spiralnych stopniach. Postanowili, że jeśli się rozejdą mają większe szanse na szybsze odnalezienie obrazu.

~*~

Hermiona Granger właśnie biegła, aby zdążyć do Pokoju Wspólnego gdzie czekała na nią Ginny. Niby zostawiła jej list, ale i tak musi się streszczać, znając życie czasu jest niewiele, a pracy dużo. Doszła do portretu, pośpiesznie wypowiedziała kod dostępu i weszła do środka. Na taki widok nie była przygotowana, wewnątrz pokoju nie było żywej duszy, nawet Krzywołap gdzieś zniknął. Miała ogromną nadzieję, iż Ruda poczeka te piętnaście minut, lecz wyraźnie dała jej do zrozumienia, że są ważniejsze sprawy od wykonywania zadań przeznaczonych kasztanowłosej. Przecież nie przewidziała tej sprawy z przyniesieniem listy. Pani McGonagall jednoznacznie oznajmiła, iż przyniesie ją sowa. Ten głupi futrzak dostarczył jedynie kartkę z napisem " Jak najszybciej do łazienki dziewczyn", wiec musiała się tam zjawić i odebrać to. Widać nauczyciele mieli niezłą frajdę. Pani prefekt smutnymi oczyma spojrzała na skrawek papierku, który przed chwilą rozłożyła na stole.
1. Na piątym piętrze znajdziesz trzy zielone cegły.
- Och, co ty nie powiesz! - warknęła w przestrzeń - może jeszcze jakieś mądre wskazówki?
Była totalnie wściekła, po co ma szukać jakieś cegły? Znała cały zamek i dobrze wiedziała w, którym miejscu się one znajdują, lecz naprawdę dlaczego to wszystko? Nie chcąc tracić ani chwili więcej, pomknęła jak strzała na wskazane piętro. Kolorowe pustaki schowane w jednym z kątów wesoło połyskiwały w słońcu.
- Mam was - powiedziała Herm sama do siebie.
Wyjęła listę z torby, po czym przeczytała na głos:
- Barwa białego puchu, na czterech łapach stoi, las jest jego sprzymierzeńcem, jego tęczówki są niczym brylanty. Czym, że jest?
Najmądrzejsza uczennica w Hogwarcie od razu znała odpowiedź, tyle czytała książek o tych zwierzętach, więc jeśli nawet niewiele znaków dawało to zdanie to i tak wiedziała co uczynić.
- Biały wilk.
Wszystkie cegiełki odsunęły się w tył tworząc wejście do tajemniczego pomieszczenia. W lokum nie znajdowało się prawie nic oprócz leżących w kącie pomniejszonych rzeczy. " I co to ma znaczyć?" - pomyślała Mionka patrząc ukradkiem na listę.
3. Urządź miejsce ćwiczeń według własnego pomysłu.
- A co ja kuźwa jakaś dekoratorka wnętrz? - spytała kartkę.
Ciekawiło ją czy inni też musieli się tak bawić.
" Naprawdę coś ze mną nie tak, nie dość, iż gadam do siebie to w dodatku muszę udekorować ten przeklęty pokój".
W przedmiotach stojących nieopodal znalazła między innymi lustra, fotele, kukły, książki, kamizelki, poduszki. Czyli takie najważniejsze rzeczy.
- Świetnie, jeśli to ma być podobne do Gwardii Dumbledora to się na to piszę!
Kasztanowłosa po dokładnym zaplanowaniu sali wzięła się do pracy. Po trzygodzinnych przemeblowaniach zakończyła swą wytwórczość sukcesem. Usiadła na jednym z czerwonych foteli i z uśmiechem oglądała własne dzieło. Z sufitu zwisały trzy kryształowe żyrandole oświetlające pomieszczenie. Naprzeciwko Hermiony znajdowała się ściana cała ozdobiona lustrami, natomiast przed nią ułożony został miękki biały dywan z poduszkami rozłożonymi dookoła. Przy jednym z marmurowych "murów" stały w rzędzie trzy kukły, obok nich była półka z kilkudziesięcioma książkami. Nieopodal małej biblioteczki można spotkać miejsce przeznaczone do odpoczynku, czyli dwa fotele, stolik oraz barek z napojami. Dziewczyna rozwinęła kartę zadań:
4. Wspaniała  robota, wybierz odpowiedni strój i czekaj na kolację.
" Okej, tylko skąd mam wziąć odpowiednie ciuchy?... No tak! Levander i Parvati, one na sto procent coś wymyślą!" - pokrzepiona tą myślą, w podskokach poleciała do koleżanek.

- Prześliczny strój powiadasz? - uśmiechnęła się cwanie Lav.
- Na dzisiejszy wieczór? - dodała wesoła brunetka.
- Tak, no wiecie dziewczyny mam takie zadanie i liczę na waszą pomoc. To ma być coś eleganckiego, ale zarazem luźnego, więc sukienka odpada.
- Nie ma sprawy w tej kwestii jesteśmy niezawodne - obie przyjaciółki przybiły sobie piątkę, podreptały do szafy i zaczęły wyrzucać z  całą jej zawartość.
- Mam! - krzyknęła blondynka.
- Ja też! - zawtórowała jej Patil.
Hinduska wyjęła czarną koszulkę, tymczasem Brown sięgnęła po balerinki tego samego koloru oraz jasne dżinsy.
- To będzie się idealnie komponowało!
Po założeniu kompletu ubrań na Granger wyglądało to jeszcze piękniej niż mogłoby się wydawać, prefekt-ka uczesała jeszcze tylko włosy i już była gotowa do wyjścia.
- Nawet nie wiecie jak bardzo jestem wam wdzięczna! - przytuliła koleżanki.
- Och, przestań. Zakład LeviPat zawsze do usług!
- Słucham? - zdziwiła się brązowooka.
- Wiesz, stylizacje, fryzury, co tylko zechcesz!
- Dobrze, będę pamiętać. Teraz się zmywam, ponieważ muszę jeszcze coś zrobić.
" Dzięki Bogu, że dziewczyny znalazły parę minut na wymyślenie tej stylizacji, co ja bym bez nich zrobiła?"
" Zawsze to Ginny ci pomagała"- odezwał się cichy głosik.
" Teraz ma ważniejsze sprawy!"
" Wmawiaj sobie, wystawiła cię, teraz woli się przyjaźnić z Brzytwą i Kat"
Tak rozpoczęła małą wojnę z własnymi myślami.
- Och! Zamknijcie się już! - krzyknęła w przestrzeń.
 Po pewnym czasie przeszła obok wystrojonej i wyszykowanej już Wielkiej Sali na przyjazd uczniów z innych szkół, ponieważ miała jeszcze godzinę wolnego powędrowała do swej sypialni, aby znaleźć tajemnicze zwierze hodowane przez Hagrida.

~*~

- To wszystko jest do dupy! - zabrał głos Teodor.
- Nie przesadzaj, przynajmniej mamy barek z alkoholem. To może nas orzeźwić - ucieszył się Blaise.
- Możecie przestać. Ja przynajmniej próbuję się skupić i myśleć racjonalnie. W przeciwieństwie do was odwaliłem już kawał dobrej roboty.
- Jakiej? Powiększyłeś kanapę? - zironizował Nott.
- Bardzo śmieszne. Opóźniłem Granger, zapewne nie zdąży wszystkiego, nie to co my.
- Rewelacja. "Smok i jego wspaniałomyślne pomysły!" Może napiszesz poradnik? - Diabeł poruszał sugestywnie brwiami.
- Żebyś wiedział! - walnął przyjaciela najbliższą z poduszek.
- A może " Ślizgoni, czyli jak się bronić, aby przeżyć." - zaproponował z sarkazmem brunet.
Zabini i Malfoy spojrzeli na siebie, każdy z nich sięgnął po materiał wypchany piórami następnie wspólnymi siłami obrzucili nim trzeciego. W tym czasie do pokoju weszła pani Sprout, żeby sprawdzić rozwój pracy, więc spotkało ją zasypanie twarzy latającym puchem.
- Co tu się dzieje?! - Zawołała do chłopców - Jak mniemam mieliście to urządzać, a nie rujnować! Panna Granger i Patil niedawno skończyły, natomiast pan McMillian dorabia końcówki! Was jest troje, a nie macie prawie nic! Hańba!
Z oburzonym wyrazem twarzy wyszła, prawdopodobnie do swoich szklarni podlać roślinki.
Wreszcie po skończeniu ostatniego etatu odetchnęli z ulgą. Do kolacji zostało tylko pół godziny.
- Jeszcze tego brakowało, że muszę się odpowiednio ubrać!
- Przecież ty masz całą szafę ciuszków.
- Jasne, ale podkreślam słowo "odpowiednio" Diabełku.
- Zapytaj Pansy, jak najbardziej użyczy ci swego skromnego zdania.

~*~

Uczta zapowiadała się wyśmienicie, każdy ze stołów został elegancko przystrojony na tę specjalną okazję. Dziś obrazem sklepienia była ciemna noc z gwieździstym niebem oraz bordowo kremowe świeczki unoszące się tuż nad głowami. Nie zabrakło również flag wszystkich domów zwisających z sufitu. Czarodzieje naprawdę bardzo pięknie dobrali stroje, więc wyglądali dostojnie. Na końcu każdego ze stołów siedział prefekt naczelny danego domu, obok niego było krzesło przeznaczone dla honorowego gościa. Pani McGonagall stanęła tam gdzie zawsze, czyli na miejscu dyrektora. Zwykle to miejsce zajmował profesor Dumbledor, jednakże on już nie żył, a wszelkie inicjacje przejęła jego zastępczyni.
- Proszę już o ciszę! - warknęła przykładając różdżkę do gardła - Dzisiaj nastąpił bardzo uroczysty dzień, mamy, więc zaszczyt gościć u nas przez pewien czas doświadczonych uczniów z innych szkół, jak i także ich opiekunów, dlatego proszę o wyrozumiałość!
Drzwi Wielkiej Sali zostały otwarte i wyszli z nich nowo przybyli. W pierwszym rzędzie maszerowała wysoka pani Madame Maxime wraz z nią niższy nie znany dotąd nikomu facet. Za nimi kroczyła wybrana czwórka. Każdy z nich został powitany burzą oklasków.
- Witamy serdecznie! - uśmiechnęła się Minewra całowana w tej chwili w rękę przez mężczyznę.
Później uściskała wysoką francuskę, po czym zajęli swoje siedzenia.
- Teraz naszym pracowitym prefektom zostanie przydzielony jeden z tych młodych ludzi.
Wyciągnęła białą kopertę przypieczętowaną lakiem herbu Hogwartu, wysunęła z niej beżową karteczkę i zaczęła czytać.
- Padma Patil dostaje... Ryana Kolfsberga.
Średniego wzrostu szatyn z wesołymi iskierkami w oku pewny siebie przysiadł na wybrany stołek.
Wokół rozległ się aplauz.
- Ernie McMillian dostaję ... Arlette Violin.
Dziewczyna ta była przepiękną blondynką o zielono-bursztynowych oczach, wzbudziła wielki entuzjazm wśród chłopaków.
- Draco Malfoy dostaję przydzieloną Flambee Molière.
To jedna z najbardziej zaskakujących i wyzywających kobiet. Wyglądała niczym żywy płomień, długie czarne włosy, rażąco pomarańczowe oczy oraz oranżowa mini sukienka. Krokiem jak modelka przysiadła blisko ślizgona.
- I w końcu Hermiona Granger, która dostaję Alana Gray'a.
Blondyn o niebiesko fioletowych oczach i kuszącym uśmiechu podszedł do kasztanowłosej robiąc swą niebiańską minę.
- Zaraz, zaraz... - odezwał się Teodor - Czy to nie czasem...
- Tak to on - wszedł mu w słowo Malfoy.

~*~



***
Kto to taki w następnym rozdziale :D Tak na razie zakończyła się ta notka. Niektórzy myślą, że to znowu ta sama historyjka z wymianą... ,ale nie to zupełnie nowe opowiadania różniące się wieloma rzeczami z tą "wymianą" tak naprawdę to tylko z innych szkół przyjeżdżają, a oni nigdzie nie jadą. To dopiero początek tej historii. I dziękuje za wszystkie miłe komentarze.
P.s Mogą pojawić się błędy, sprawdzę jutro.
W 11 więcej Dramione przewiduję.


piątek, 14 marca 2014

Rozdział 9

"Często nienawiść sama sobie zadaje rany". 
J.R.R Tolkien

Co za kretyn! Nie mógł się nawet powstrzymać, żeby nie dodać tych ostatnich słów! Chociaż prezent pomysłowy i całkiem miły. Nie, Hermiono co ty wymyślasz! Cokolwiek by to było od Malfoy'a jest okropne. Pfuu! Jak można tak sądzić. Dziewczyna skarciła samą siebie w myślach za tak obłędne podstawy. Wzięła jednak wazon, który dostała od Padmy i wlała do niego wody, po czym delikatnie włożyła prześliczny kwiat. Długo jeszcze nie mogła zasnąć wciąż mając w głowie dzisiejszą zabawę. Najgorsze było papranie się w winogronach z tym wstrętnym ślizgonem! Wreszcie po godzinie udało się jej ułożyć do snu.
Najpierw szła, choć tak naprawdę nie dawała rady. Zaczęła biec co jeszcze bardziej odebrało jej sił. Ich już nie ma. I nie będzie. Pytała wszystkich przechodzień, turystów, mieszkających, nawet niektórych czarodziejów. I co? Nic. Wszystko na nic. Australia została cała obszukana i obszarpana przez Hermionę Granger. Każdy zakątek i zaułek był przez nią widziany. No oprócz jednego. Nawet nie wiedziała, że właśnie do niego zmierza. Gorzkie łzy zlatujące po jej policzkach zlewały się z deszczem lejącym jak z cebra. Wie, że jej niezależność i pewność siebie, nikną... Bezsilność bierze górę a ona ma cholerną i nieodpartą potrzebę zobaczyć kogoś bliskiego. Usiadła pod jakimś drzewem nieopodal drewnianej chatki. Właśnie wtedy gdy ginęły wszelkie jej nadzieje na zobaczenie tych ukochanych stało się coś dziwnego. Zakochane małżeństwo siedziało na ławce przytulone do siebie przed domem i patrząc w dal. Wyglądali na szczęśliwych, lecz coś w środku zapewne ich gnębiło. Kasztanowłosa poznała Richard'a oraz Cassie. Tak to byli jej kochani rodzice! Odzyskała wiarę tak, więc szybkim krokiem podeszła do nich. Przyjrzała im się z bliska, to naprawdę oni! Jak cudownie się teraz czuła, tak długo ich szukała! Przytuliła mocno dwoje dorosłych osób. Ci mocno zdziwieni nie mieli pojęcia o co chodzi.
- Nie pomyliłaś nas z kimś dziewczynko? - spytała szatynka z szerokim uśmiechem.
Trzask!
Hermiona została obudzona, na dodatek w tak perfidny sposób. Nie to nie mógł być sen! To się działo naprawdę.
Wmawiaj sobie. - usłyszała jakiś kołatający głos w głębi umysłu.
Zakryła głowę poduszką, lecz to na dużo się nie zdało, ponieważ zaraz usłyszała wrzaski dochodzące z pokoju wspólnego oraz pomruki kota. Wściekła na maxa dziewczyna zerwała się z łóżka i  mocno szarpnęła o klamkę. W tej samej chwili Malfoy przekonany, iż Granger ma jakieś dziwne urojenia i zapewne wariuje jeszcze po wczorajszej nocce wyszedł z swej sypialni, aby ją upomnieć oraz skarcić za niepozwolenie na przespanie.
- Co tu się do jasnej avady dzieję? - krzyknęli równocześnie.
Wrogowie zlustrowali się nawzajem wzrokiem z niemiłą pogardą, świadomi, że to osoba przeciwna robi tyle hałasu. Spojrzeli w stronę całego zamieszania. To Dafne Greengeras stała na kanapie przerażona Krzywołapem, który warczał na nią nieprzyjemnie. Stłuczona szklanka na podłodze była dowodem tego co blondynka zrobiła jeszcze chwilę temu, rzuciła w zwierzę swoją różdżką, co już trzeba być naprawdę głupim, nie trafiła w niego tylko w szklane naczynie obok.
- Cholera! Kompletnie ci odbiło? Postradałaś wszystkie zmysły! A... no tak przecież ty nie masz ani jednego! - warknęła Gryfonka.
Tamta tylko lekko się zaśmiała, najwidoczniej wczorajszy eliksir jeszcze działał.
- Ten kot przez ciebie cierpi! On też ma uczucia. Może wezmę kamień i walnę nim CIEBIE! I wtedy się pośmiejemy- mówiąc to weszła na malutki stołek, tym samym zrzucając z niego ślizgonkę.
Taka sytuacja, jeszcze bardziej ją rozśmieszyła i właśnie gdy chciała już łypnąć za nos Hermione, ta wyprowadziła ją za rękę cała w iskrach, mocno wywalając za drzwi. Później wzięła jej różdżkę i wyrzuciła za okno.
Całą tą sytuację obserwował ze podłym uśmieszkiem Draco.
- A tobie co do śmiechu?! - zawołała rzucając go najbliższą poduszką oraz podchodząc do kotka.
- Coś ty. Ta Greengeras to kompletna idiotka.
- Serio?
- No przecież, nie widziałaś co wczoraj robiła z twoim pupilkiem? Ja to nawet wyrażać się nie będę co to później było no i radziłbym ci go jak na razie nie ruszać, bo raczej nabawił się kaca - ze śmiechem z powrotem odszedł do swojego pokoju.
Siedząca na sofie szatynka spojrzała ukradkiem na Krzywołapa, usadawiającego się nieopodal. Rzeczywiście w humorze wyśmienitym nie był. Oczy jakoś dziwnie miał zakręcone, a futro zmierzwiało dziwnie. Najlepiej jak na razie nie tykać się go. Teraz kiedy już wstała, postanowiła, iż się przebierze i pójdzie na śniadanie.  Wstąpiła do swego dormitorium i ujrzała tam niebieskawego niczym duch kota, stwierdziła, że ma omamy po wczorajszym, a jednak zwierzę zaczęło przemawiać. No jasne! To patronus pani McGonagall brzmiący:
- Proszę od razu po śniadaniu aby zwrócić się do mojego gabinetu, mamy ważne sprawy do omówienia.
***
Przed drzwiami spotkała czekających na nią Ginny oraz Emmę, dlatego też razem przemierzali korytarze pogrążając się w rozmowie. Nieopodal nich wędrowała sobie grupka ślizgonów zmierzająca w tą samą stronę. Wszyscy razem spotkali się przy wejściu do Wielkiej Sali. Teodor "przypadkiem" wpadł na Lote, tym samym mocną ją wnerwiając. Wobec tego nie były kłamstwem słowa dlaczego nazywa się ją Brzytwą.
Jednakże nasza mądra kasztanowłosa Gryfonka już od jakiegoś czasu rozgryzła niedawną sprawę i dowiedziała się, iż Emma tak naprawdę to wilkołaczka, a Nott zna tajemnicę tej młodej damy. Między tą dwójką coś ewidentnie iskrzyło.
Dziewczyny weszły do zapchanej od uczniów sali. Przy stole Gryfonów czekali już na nie Harry, Ron i Katniss. Rudzielec jak to zazwyczaj bywało zaczął faszerować się wszystkimi potrawami, które leżały w zasięgu ręki. Właśnie przełykał jedno danie, drugie zaś spoczywało w jego dłoni czekając niecierpliwie na swoją kolej.
-Weasley nie żryj tyle bo się nam tu udusisz! - rzekła z pogardą Em.
Wszyscy dziwili się dotychczasowo, dlaczego tiara nie przydzieliła tej kobiety do Slytherinu, czasami potrafiła być naprawdę wredna, a jej docinki zawsze pozostawały w pamięci. Słowa wydobyte niedawno z tych pięknych, malinowych ust to tylko rozgrzewka. Chłopak zaczerwienił się aż po same kąciki uszu i próbował bełkotać coś pod nosem, z czego wyszło:
Nfie rosumel o fo tsi chloci.
Przyjaciele nawet nie usiłowali rozgryzać co oznaczają te poszczególne wyrazy. Potter oraz Ginny zajęli się sobą, natomiast Lote i jej koleżanka rozpoczęły pogawędkę. Hermiona zabrała się za owsiankę z miodem przypomniawszy sobie, że niedługo po śniadaniu powinna być u pani dyrektor. Dziesięć minut póżniej była gotowa do wyjścia. Przed tym umówiła się z Wiewiórką do biblioteki na godzinę jedenastą, lecz ruda miała przyjść wcześniej. W przejściu spotkała Padmę Patil z Ravenclawu, która po przywitaniu z kasztanowłosą poczęła opowiadać jej najświeższe ploteczki.
- Jak tam po imprezie? Wszyscy bardzo sobie ją chwalą! W dodatku ten konkurs, który wymyślił Harry ,
cudowny!
- Chyba nie masz na myśli tego gdzie musiałam tańczyć z Malfoy'em w tych popapranych winogronach! - brązowooka pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Ależ tak! To było takie słodkie - rozmarzyła się - Dwaj najwięksi wrogowie przytulający i tańczący powolny taniec! Na szczęście Gin i Blaise mają zdjęcia.
Razem powędrowały schodami na górę do wyznaczonego miejsca, inni już tam czekali.
- Proszę siadajcie. Mam dla was ważną sprawę do omówienia.
Hermiona od rana zastanawiała się jaką to intrygującą wiadomość ma im do przekazania pani dyrektor. Cóż takiego to może być, iż mieli pokazać się tu zaraz po śniadaniu?
Koleżanki posłusznie zajęły swoje miejsca zaraz obok chłopaków.
- Dobrze, nie mam wiele czasu, dlatego też wyjaśnię szybko i jasno - zaczęła swą wielką przemowę - Jak już wiecie dziś przyjeżdżają czarodzieje z dalszych szkół. Kochani moi prefekci! Wraz z nauczycielami ustaliliśmy, że Hogwart to bardzo obszerny zamek, toteż zrezygnowaliśmy z umieszczania naszych gości w waszych pokojach wspólnych, abyście się tam niepotrzebnie gnietli.
Siedzący odetchnęli z ulgą, ale nie na długo, Minewra nie zamierzała jeszcze kończyć swej zrozumiałej wypowiedzi.
- Tak, więc będą oni mieli do dyspozycji osobne sypialnię, lecz każdy z was zostanie przydzielonego jednego ucznia do nauczania, oczywiście to wszystko w ramach naszego programu, jako też konkursu i nie ma żadnego "ale".
Kiedy troje prefektów zamierzało się sprzeczać z opiekunką, ślizgonowi wpełzł tajemniczy oraz cwaniacki uśmieszek na twarz, nie potrafił ukryć zadowolenia, jaki w nim narastało z takiego oto obrotu spraw.
- Dziewczyna dostanie chłopaka, natomiast chłopak dziewczynę. Chyba rozumiecie o co mi chodzi? - Zadała pytanie retoryczne.
-Ależ oczywiście - odrzekł niepotrzebnie Draco, gdyż pozostali otwierali buzie, aby wyrazić swą opinię co do tego.
-Och! Wspaniale! - staruszka klasnęła w dłonie - widzimy się dziś przed kolacją, wtedy omówimy dalsze szczegóły naszego planu, a jak na razie moja sowa dostarczy wam listy zadań.
- Proszę pani a czy my też będziemy jechali do Dumstrangu oraz Beaxbatons?
- Nie ma takiej potrzeby, ten projekt odbywa się raz na kilkadziesiąt lat. Hogwart cztery lata temu gościł już w francuskiej szkole, a za kolejne cztery nasi uczniowie odwiedzą Dumstrang.
Tymi oto słowami zakończyła tą dyskusję dając do zrozumienia, żeby już sobie poszli, bo czas daje się we znaki. Niektórzy by w to nie uwierzyli, ale minęła już dokładnie godzina odkąd tutaj są. Malfoy prawie wybiegł z sali, jako pierwszy, zapewne, ażeby pozbyć się natrętnych komentarzy. Za nim wyszła panna Granger patrząc na zegarek i dostrzegając, iż dochodzi właśnie godzina jedenasta.

***
Wkroczyła do swego królestwa książek, gdzie panował ogromny zamęt. Ludzie w pośpiechu wypożyczali księgi oraz je ilustrowali. Być może chcieli poduczyć się przed przyjazdem odwiedzających. W każdym razie był tu niezły popłoch. Z trudem dostrzegła burze płomiennorudych włosów, Ginny siedziała w kącie biblioteki pisząc jakiś esej. Hermiona podbiegła do niej wiedząc, że nie mają zbyt wiele czasu.
- Cześć Młoda - zagadnęła ją od tyłu.
Wiewiórka jak na komendę odwróciła się do przyjaciółki zbita z tropu.
- No hej Mionka - przytuliła się - nawet nie masz pojęcia jak mnie wystraszyłaś! Zobaczysz gdy odwdzięczę się w przyszłości.
- Oj dobra już nie przesadzaj!
Zgodnie skonsultowały, iż nie ma czasu na niepotrzebne pogawędki, wskutek tego rozpoczęły poszukiwania księgi, w której znajdą opis zwierzaka jakiego przechowywał Hagrid. Prefekt-ka scharakteryzowała Wesley obraz tajemniczego stworzenia. Wstąpiły do działu "Magicznie istoty". Młodsza z nich szukała od lewej, a starsza od prawej.
- Nie rozumiem jak ty możesz przebywać tu całymi dniami, kiedy to ja wymiękam przy godzinie! - złożyła skargę Gin.
- Nie marudź tylko szukaj dalej! - skarciła ją Hermiona.
- Kiedy ja już nie daję rady! Po za tym zostało tylko siedem książek!
- Niech ci będzie ja wypożyczę cztery, tymczasem ty weźmiesz trzy i masz je przeczytać w wolnej chwili zrozumiano?
- Tak jest! - Ruda stanęła na baczność i zaczęła się śmiać.
- Świetnie, a teraz wracajmy do mnie do dormitorium. Musisz mi pomóc w rozpatrywaniu listy. Jeżeli oczywiście nie masz nic innego do roboty.
- Mam, ale to błahostki! Dla mojej kochaniutkiej Hermi zawsze znajdę chwilę - pocałowała przyjaciółkę w policzek i razem udały się do dormitorium.





~*~
Niezbyt długi ten rozdział, lecz musicie się z tym pogodzić. Brak czasu :c  Chociaż jeżeli mi się uda to jutro dopiszę coś do tego rozdziału i w wolnym czasie dokończycie.

niedziela, 9 marca 2014

Informacja.

Hej kochani !
Dzisiaj miałam dodać kolejny rozdział, ale moja "kochana" siostrzyczka przypadkiem usunęła z komputera jego zawartość! Może pojawi się jutro, jeżeli zdążę napisać.
to tyle.
P.S Jestem wściekła.

środa, 26 lutego 2014

Rozdział 8

     "Podczas każdego tańca, któremu oddajemy się z radością, umysł traci swoją zdolność kontroli, a             ciałem zaczyna kierować serce..."



Potter stał pośrodku Sali wlepiając oczy w Draco i Hermione, zawtórował mu Ron i oczywiście pozostali czarodzieje w tej Sali. Dwóch najbardziej nienawidzących się uczniów w Hogwarcie stało naprzeciw siebie, a zaraz dowiedzą się jakie przydzielili im zadanie.
No to mam przerąbane.
Takie i inne myśli chodziły Harry’emu po głowie. Mógł wymyślić coś mądrzejszego, lecz w końcu najlepsza zabawa przeważyła. Zabini wreszcie pozbierał się z podłoża, wstał otrzepują trochę już pogiętą koszule i poprawił elegancki krawat. Naprawdę próbował mieć poważny wyraz twarzy, ale nadzwyczajnie w świecie mu to nie wychodziło. Wczoraj wymyślili z Bliznowatym ,iż to oni będą prowadzącymi, dlatego też  opracowali cały plan przebiegu imprezy. Ryknął śmiechem, gdy zobaczył, Granger siadającą Smokowi na kolanach. Będą musieli zatańczyć razem romantyczny taniec ugniatając przy tym winogrona. Zapowiada się pysznie. Wiedział, że igra z ogniem. To też Diabeł pośpiesznie poinformował Gryfonkę i Ślizgona o tym, zanim jeszcze zaczęli się kłócić. Spiorunowali wzrokiem najpierw jednego chłopaka, a później drugiego. Mord w ich oczach ukazywał wszystko. Wściekłość, frustrację, oburzenie i rozbawienie.
Czy oni żartują czy mówią na serio?
Niebawem potwierdziła się ta druga opcja. Goście zaczęli zachęcająco bić brawa. Tak czy inaczej weszli do wielkiej drewnianej wanny zapełnioną owocami, wcześniej zdejmując buty. Muzyka natychmiast zaczęła dudnić w uszach. Nie była ani za szybka, ani też zbyt powolna. Niechętnie połączyli swe dłonie. Przez ciało blondyna przebiegł dreszcz ciepła, lekko drgnął na ten ruch. Hermiona natomiast myślała, iż zwariowała. Właśnie tańczyła z Malfoyem. Draconem Malfoyem. U niej na urodzinach ugniatając przy tym te cholerne winogrona! A ludzie wokoło zastygli w bezruchu patrząc jak niebiańsko porusza się tych dwojga. Mieli bardzo dobrze dopasowane ruchy, chyba jeszcze nie widzieli nikogo tak pięknie płynącego w muzyce. Sprawiali wrażenie zatraconych w niej, a mimo to zaczęli się sprzeczać.
- Musiałeś brać udział w tej idiotycznej zabawie? – fuknęła zła na niego, siebie i cały otaczający świat, a przecież tak w ogóle to tylko tańczyła. – Przez ciebie musimy tu sterczeć i to ugniatać, aż skończy się ta piosenka!
- Najwidoczniej tak chciałaś, i nie mogłaś się oprzeć przystojnemu śliz gonowi dlatego wybrałaś akurat mnie – oznajmił kpiąco.
- Tak, oczywiście! Bo wszystko widziałam co nie?! Miałam zamknięte oczy kretynie!
- Jak to się mówi Granger, niby „kobieca intuicja” – zironizował.
- Trzeba było zmienić perfumy Malfoy! – powiedziała zanim ugryzła się w język.
- A jednak – skwitował rozbawiony.
Kasztanowłosa właśnie miała mu odpowiedzieć, kiedy to muzyka się skończyła, a ona pośliznęła się i w jednym momencie upadła beztrosko na tyłek. Teraz cała została upaprana w soku owocowym.
- Wiedziałem, że z ciebie niezdara, ale bez przesady – Draco znów nie mógł się powstrzymać, aby nie dorzucić coś od siebie. W tym momencie coś błysnęło Hermionie i chłopakowi przed oczami. Uśmiechnięta Ruda trzymała w dłoni przyrząd do robienia zdjęć i jak się nie mylili to była właśnie migawka tego przedmiotu.
Co za cholerny dupek! Czy nie może się chociaż raz powstrzymać. Jasne, że nie bo to wtedy Nie był by tym samym Malfoyem, aroganckim, zagorzałym w sobie, zimnym debilem!
Mimo to podał jej swą dłoń, żeby mogła wstać. Hermiona wykorzystała to i z cwanym uśmieszkiem pociągnęła go mocno ku sobie. Zdezorientowany chłopak opadł z cichym pluskiem obok niej. Wściekł się. On jej chciał pomóc, a ta wykiwała go przy wszystkich! Nie zastanawiając się zbyt długo nabrał w rękę trochę „musu” i rzucił to niespodziewającej się Gryfonce na twarz. Miała otwarte usta, dlatego też wleciało jej to do buzi. Tarzali się w winogronach, raz po raz obrzucając się tym co niedawno ugnietli, zwyczajnie jak małe dzieci. Teodor i Ernie przybyli z pomocą po kilku minutach, chociaż sami również dostali za wtrącanie się w nie swoje sprawy. Ślizgon wyszedł sam, lecz brązowooką trzeba było brać siłą.
- Jeszcze tego pożałujesz ty głupi, obleśny arystokrato! – mamrotała pod nosem, a Malfoy stał rozbawiony w tłumie.

W sumie to nie było najgorzej – i z tą myślą usiadł obok Pansy czyszcząc różdżką swój strój, kąpiel zrobi sobie później.
- Po naszej miłej niespodziance nie zostało już śladu. Nie licząc ubrań tej wściekłej pani stojącej pod oknem – uśmiechnął się Wybraniec, za co Miona posłała mu lodowate spojrzenie.
- Teraz zobaczycie najlepszy punkt imprezy urodzinowej! – wskazał tym razem na drzwi z których wyłoniła się jakaś dziewczyna wioząca ogromny tort pochodzący z Miodowego Królestwa.
Wyglądał dość dziwnie, ponieważ był strasznie wielki. Wszyscy tutaj nie zjedli by go przez cały tydzień.
- A teraz Hermi podejdź do tego otóż niebiańskiego wypieku zrobimy ci super fotkę.
Dziewczyna posłusznie zrobiła to co jej kazano, chciała jak najszybciej iść już i położyć się spać, lecz nikt nie miał takiego zamiaru przez następne kilka godzin. Stanęła obok „tortu” i uśmiechnęła się szeroko. Ginny trzymająca w ręku aparat nacisnęła przycisk. W tym samym czasie z tortu wyskoczył rozradowany Diabeł i okrył Gryfonkę ramieniem. Zaskoczona wpatrywała się z niego z podziwem.
Oni chcą wszyscy doprowadzić mnie dziś do białej gorączki!!! W własną rocznicę narodzin! Och, życie czarodzieja wcale nie jest takie łatwe jak to się niektórym osobą zdaję.
Po strzyknięciu „fotki” Granger chciała nawrzeszczeć na ślizgona, ale jednak dała sobie spokój. Im szybciej pójdzie ta cała sprawa tym prędzej weźmie gorącą, uspokajającą kąpiel, obejrzy część prezentów, wejdzie do ciepłego łóżka i zapadnie w upragniony słodki sen. Jutro oczywiście nie obędzie się bez wykuwania notatek na pamięć. Co jak co, ale nauczyciele w tym roku dają nieźle popalić. No tak! Trzeba powiadomić Pansy o ich wspólnej nauce, w końcu są razem na tym samym roku. McGonagall w tym roku wrzeszczy czasem nawet na nią. O ironio losu! Co się z nią dzieję? Wtem miała odchodzić, gdy Harry zagwizdał a tuż obok niej pojawił się prawdziwy tort tej nocy.
- Pierwszy kawałek specjalnie dla naszej jubilatki!
Ciasto liczyło trzy piętra, każde z nich było posmarowane niebieskim lukrem, a z boku przysypane białą czekoladą. Jak się później okazało w środku miało masę czekoladowo-truskawkową. Brzegi tego dzieła zostały udekorowane różyczkami, żelkami oraz innymi słodkościami. Natomiast na samej górze widniała figurka z czekolady samej Hermiony, która trzymała książkę. Ucieszyła się w duchu, mimo tylu przykrości tego dnia to będą jednak najlepsze urodziny w jej życiu, jak dotąd.
- Naprawdę nie musieliście – wzruszyła się.
Po pewnym czasie dyskoteka dobiegała końca, wprawdzie zabaw nie brakowało, można było się pośmiać do łez, zwłaszcza z dowcipów Diabełka. W tym czasie na zegarze wybiła godzina wpół do czwartej. Prefekt Naczelna o mało nie wpadła w histerię. Wszędzie walało się jedzenie, picie, porozwalane krzesła i śmieci. Tylko jedna osoba wciąż tańczyła na parkiecie do tego wcale nie zdawała się być zmęczona. Astoria Greengeras. Krzyczała coś w rodzaju „Gdzie mój Krzyworapetek” lecz nie zwrócono na to szczególnej uwagi. Granger spojrzała na nią z szeroko otwartymi oczami. Skąd tu się wzięła ta kretynka? To osoba, którą najbardziej nienawidzi spośród wszystkich uczniów. Nie licząc Malfoya oczywiście. Nie miała siły wygonić jej z salonu, więc udała się do łazienki.
Nacisnęła na klamkę i nic. Drzwi ani rusz. Usłyszała plusk wody. No jasne kto inny jak nie ten zagorzały ślizgon tam siedzi?
- Malfoy długo jeszcze? – wrzasnęła.
- A co Granger stęskniłaś się za mną? – odkrzyknął.
- Chyba śnisz! – odpowiedziała i zadecydowała wybrać się do łazienki dla prefektów. Jeżeli on tam siedzi to zapewne minie jeszcze jakaś dobra godzina zanim stamtąd wyjdzie. Wyjęła z szafy koronkową sukienkę oraz z takim samym wzorem sukienkę, która odpowiadała jako piżama. Wyszła z Pokoju Wspólnego i szybkim krokiem udała się w to miejsce.
- Amortencja – wyszeptała hasło.
Drzwi otworzyły się i teraz mogła wreszcie spokojnie wypocząć w wielkim basenie z różnymi olejkami i pianą. Odkręciła sześć zaworów i wtopiła się w orzeźwiająco gorącą wodę.
Tu jest jeszcze lepiej niż u mnie.
***
Hermiona przekroczyła próg swej sypialni. Łóżko. Jedyna rzecz której teraz pragnie. Wyspać się. Choćby cztery godziny. Ale bardzo chciała też przepatrzyć część swych prezentów, które leżały w rogu pokoju na ogromnej kupce zawinięte w różnokolorowe folie. Wzięła do ręki trzy z nich i usiadła w swym łożu. Pierwszy z nich miał kolor purpurowy. Potrząsnęła pudełkiem, lecz nic nie było słychać, więc estetycznie odwinęła z niego papier. W środku znajdowały się srebrne kolczyki oraz kartka z której odczytała następujące zdania:

                       Wszystkiego Najlepszego Hermiono i oby szczęście ci sprzyjało.
                                                       Twój przyjaciel Ron.

Biżuteria wyglądała przepięknie, ciekawe skąd Weasley wziął na nią kasę. No nic nie czas na zastanawianie się. Odwinęła następny pakunek, tym razem od Erniego. Wewnątrz widniał pierścionek z napisem Forever. Raczej to też nie był zbyt mały wydatek. Gdy miała odpakowywać następną niespodziankę do jej dormitorium wlazł kot przez szczelinę w drzwiach. Kołysał się na wszystkie boki. W zębach trzymał jakiś kwiat a do kokardki na szyi przewinięty był liścik. Dziewczyna szybko wstała i podeszła do zwierzaka.
- Och Krzywołapku co oni z tobą zrobili?! – złapała się za głowę.
Dopiero po chwili zorientowała się, że futrzak ma namazane na sierści D.M zielonym sprayem. Od razu wiedziała kogo to sprawka. Wzięła  kotka w ręce i wyjęła nieznaną, lecz prześliczną roślinę z jego paszczy. Później odwinęła arkusz i przeczytała:
   żeby nie było ze wtargnąłem do ciebie na imprezę bez pozwolenie to zachwycaj się tym jakże                               przecudnym i wspaniałomyślnym prezentem. I tak tak nie ma za co.
                                             
                                            Sama wiesz kto.
P.S; Wszystkiego Najgorszego.

Tak niestety zdaję sobie sprawę z tego, że to jest krótkie a w dodatku nudne jak flaki z olejem :C Pewnie porobiłam tysiące błędów, bo nie sprawdzałam, a zwykle robię takie rzeczy, więc jutro sprawdzę lepiej. 
Wchodzę na blogi i widzę, że dużo osobą przepadła gdzieś wena, tak i mnie dopada ta grypa : / To tyle pozdrawiam
~Lumi

poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 7

"Dro­ga wybiega zawsze w przód,

spod progu, gdzie początek ma.

Odeszła już daleko tak.

Podążać za nią ile sił

muszą ochocze sto­py me,

aż dojdzie na rozległy trakt,

gdzie celów wiele splata się.


A stamtąd kędy? Nie wiem, nie. "



- Jejku! – wrzasnęła Wiewiórka – Czy ty naprawdę trzymasz coś pożytecznego w tej szafie?
- Och! Daj spokój – fuknęła jej przyjaciółka – zaraz coś wymyślimy…
- Po to tu jestem – uśmiechnęła się Ruda. Wpadł jej do głowy pewien pomysł. Wzięła w dłonie turkusową bluzkę, materiał z koronki i cienkie, czarne rajstopy w kratkę. Następnie podała rzeczy Hermionie, która spojrzała na nią pytająco.
- Przecież wiem, że jesteś najlepsza w szkole z Transmutacji – zaśmiała się Ginny.
Kasztanowłosa wreszcie zrozumiała o co chodzi Weasley’ównie, więc zabrała się za przerabianie podkoszulka. Po około pięciu minutach wyszła z tego piękna koronkowa sukienka.
- Wspaniała! Teraz znajdę tylko odpowiednie buty. – rozgoszczona koleżaneczka postanowiła przeszukać dość dużą, dolną część garderoby kasztanowłosej.
Widniało tam dziesiątki przeróżnych kolorów szpilek, balerinek i trampek. Rudowłosa zdziwiła się, gdy ujrzała kolekcję Hermiony.
- No co jak, co ale z tym obuwiem to przegięłaś – zagwizdała. – Masz te kremowe baletki, są idealne do tańca.
Gdy, gryfonka została już ubrana w ciuchy spięła włosy za pomocą różdżki i pomalowała paznokcie na karmelowy kolor.
- Na gacie Merlina… Wyglądasz fantastycznie! – zdziwiła się młodsza przyjaciółka.
- Ty, uważaj bo się zarumienię – zironizowała Miona.
- Dobra, dobra chodźmy już – pociągnęła „Królową Balu” za nadgarstek wychodząc oraz tym samym zostawiając sypialnie w kiepskim stanie.
W głównym pokoju panowała wesoła atmosfera. Wnętrze miało kolor beżowo-czarny, w rogach stały kanapy, natomiast koło nich stoliki. Każdy z tych szklanych rekwizytów został wyposażony w elegancką szarą świecę. Tu i ówdzie roiło się od płatków porozrzucanych róż. W całym pomieszczeniu panowała ciemność. Wyjątkowe oświetlenie dawały kolorowe światełka przyczepione do ścian, lub reflektory wiszące nad sprzętem obsługującym przez DJ. Płytki, tam gdzie odbywały się tańce zmieniały swe kolory, Herrmiona naliczyła ich cztery, a mianowicie czerwony, zielony, żółty oraz niebieski. Co do jedzenia to go tu nie brakowało, zapewne wszystko zostało przyniesione z kuchni. Niektórzy z gości siedzieli przy barku, którego o dziwo czekoladowo-oka nigdy tu nie widziała jak i pozostałe wystrzałowe atrakcje. Inni zaś świetnie się bawili tańcząc bez butów na podłodze.
- Co my tu widzimy, nasza jubilatka właśnie zmierza na parkiet, żeby pokazać swe zdolności taneczne! – Diabeł zawył przez mikrofon, zwyczajnie jak to ON nie mógł się powstrzymać, aby nie dorzucić swych trzech knutów.
Zebrani uczniowie skierowali swe tęczówki na dziewczynę z olśniewającym wyglądem. Chłopcy zżerali ją wzrokiem, była tu najpiękniejsza z wszystkich kobiet.Uczniowie odsunęli się dwa kroki w tył, żeby przepuścić ją na parkiet. Granger w duchu obiecała sobie, że zabije Zabiniego za te słowa.
Po cholerę ktoś dawał go na DJ!
Niepewnym krokiem powędrowała na środek, kazała Blaise’owi (Nie mam pojęcia jak to odmienić ~dop.Autora) puścić dobrą muzykę rockową, jej ulubiony gatunek.
- No to kto pierw… - jeszcze nie wypowiedziała tego zdania ,a przed nią pojawił się Ron.
- Pięknie ci w tej sukience – powiedział, zanim zaczęła się piosenka.
- Ehm… dziękuję.
Prefekt Naczelna już przy pierwszej zwrotce zaczęła wirować jak szalona. Taniec, był jedną z jej pasji, także pięknie poruszała zarówno nogami jak i rękoma. Przetańczyła jeszcze trzy rundki z innymi chłopakami i usiadła na czerwonej kanapie. Ledwo co odetchnęła z ulgą, kiedy ktoś znów musiał ją zaczepić. No kto inny jak nie Malfoy!
- Och Granger jak ty ślicznie dziś wyglądasz! – prychnął sarkastycznie.
- Miło mi, że tak podziwiasz moją urodę – uśmiechnęła się cwano.
Już miał palnąć swą ciętą ripostę, gdy podszedł McMillian i zaprosił Gryfonkę do szybkiego tańca. Zgodziła się, a na jej twarzy zakwitły różowe rumieńce i coś jakby na znak zwycięstwa.
Trzeba by tak wreszcie wcielić, któryś z jego planów w życie. Mianowicie kogoś po wkurzać. Nie był by sobą, gdyby tego nie zrobił. Właśnie nadarzyła się do tego świetna okazja. Weasley siedział przy barku opijając się. Nie tracąc czasu przybliżył się do rudzielca i usiadł na czarnym skórzanym krześle barowym.
- Co tam Wieprzlej zgubiłeś resztę swej Świętej Trójcy? – zaczął ironicznie, co spotkało się ze śmiechem jakiejś puchonki stojącej niedaleko.
- Zamknij się Malfoy – warknął.
- Wow, to zabrzmiało nawet groźnie.
- I będzie jeszcze gorzej jeśli zaraz stąd nie pójdziesz!
- Ty uważaj, bo zaraz pójdę do McSztywnej i osobiście poproszę ją, żeby rzuciła na mnie jakieś zaklęcia ochraniające – zaśmiał się jadowicie.
Piegowaty obrócił się na chwile, aby sprawdzić czy nikt nie słyszał tych haniebnych słów. Draco korzystając z jego nie uwagi wlał mu jakiś eliksir koloru niebieskawego do kieliszka i uśmiechnął się cynicznie. Zapach płynu przypominał kobiece perfumy, a nad nim unosiły się wirujące sprężynki. Niespodziewanie podbiegła do nich Levander wesoła od ucha do ucha, zapewne też się trochę popiła.
- O Mon-Ron! – rzuciła mu się na szyję – Idziemy na parkiet! Pokażemy im jak to się robi mój ptysiuniu kochaniutki – zawołała swym przesłodzonym głosem i zaciągnęła go do balujących w najlepsze uczniów.
Znienacka przed blondynem pojawiła się Greengeras, głupia, wredna ślizgonka. Wymalowała się na „plastik” i założyła tonę pudru na nie za ładną twarz. Miała na sobie czarną obcisłą sukienkę i piętnastocentymetrowe szpilki koloru szarego, pasujące do bransoletki na nadgarstku.
- Dafne co ty tutaj robisz? – spytał zaskoczony.
- A tak jakoś wszyscy szli to się wkręciłam, chyba nikt nie zauważył- zaśmiała się rozkosznie.
Wyglądała jakby została czymś naćpana, lecz chłopak zostawił to bez komentarza.
- O drink! – czknęła ( no wiecie miała czkawkę :D ~dop. Autora) i za jednym łykiem opróżniła naczynie, wcześniej należące do Gryfona.
Arystokrata nie mógł powstrzymać swego śmiechu, więc świetnie zastąpił to nagłym atakiem kaszlu. Rzucił szybkie „to ja lecę” i zniknął w zatłoczonym pokoju. Specjalnie na urodziny Mionki został on powiększony szczególnymi zaklęciami.
 Eliksir wypity przez blondynkę zaczął działać w mgnieniu oka. Chichocząc poczłapała na sofę, na którą się położyła i jeszcze bardziej zaniosła się śmiechem. Pewien zdziwiony brunet usiadł w fotelu obok tapczanu.
- Co cię tak bawi Greengeras? – zapytał zdziwiony.
Dziewczyna wstała, po czym usiadła mu na kolana.
- Nic takiego mój pączusiu – złapała go za nos i zaczęła nim kręcić w różne strony.
Nott spojrzał na nią jak na idiotkę, a później zrzucił ją z kolan. Efektem tego było to, iż rozłożyła się na dywanie i znów zaczęła rechotać.
- Dobrze się czujesz?
- Jak najbardziej! – wstała z podłoża i powędrowała do DJ, podając i mówiąc, aby włączył płytę, którą mu podarowała.
Energicznie zaczęła trząść swym tyłkiem i tańczyć na stole wiwatując oraz śmiejąc się. Miała wielką chęć chwytania wszystkich dookoła za nosy.
Pansy popatrzała na nią z politowaniem. Co ta kobieta wyprawia? Ten alkohol zaszkodził jej malutkiemu mózgowi.
I do licha skąd ona się wzięła na tej imprezie?
W oddali ujrzała Draco, zwijającego się ze śmiechu razem z Diabłem, który przed minutą opuścił swe stanowisko, oddając je Harry’emu.
- A wam co? – spytała podejrzliwie.
- Nie widziałaś Daf? Jej normalnie odbiło! – powiedział przez rechot Zabini.
- No, coś z nią nie tak…
Wspomniana wcześniej dziewczyna, pojawiła się prze nimi, biorąc Parkison za nos.
- Patrzcie! Kotełek – wskazała ręką na Krzywołapa siedzącego w kącie.
- Radziłabym ci go nie ruszać to… - nie zdążyła dokończyć, a młodsza ślizgonka ruszyła biegiem do rudego śierściucha, który wystraszył się jej i teraz gnał gdzieś daleko miaucząc przy tym – kot Hermiony…
- To da jej nieźle popalić – Teodor przyłączył się do rozmowy.
- Najwyraźniej – teraz odezwał się Malfoy.
Wśród gwaru czarodziei dało się słyszeć jedną z przyśpiewek „Fatalnych Jędz”, dlatego też Blaise zaprosił do tańca jego czarnowłosą przyjaciółkę.

~*~

Kasztanowłosa z powodu bólu stóp zdjęła swe obuwie i rzuciła je gdzieś w kąt. Nadmiar świateł i reflektorów raził ją w oczy. Na parkiecie była już z prawie każdym chłopakiem. Opadła bezwładnie na jakiś hebanowy narożnik biorąc w rękę kremowe piwo, zdołała już wypić dużą dawkę Ognistej, więc wzięła coś łagodniejszego. Spojrzała na zegarek wiszący wśród serpentyn na ścianie. Dochodziła godzina dwudziesta czwarta. Impreza ma się skończyć dopiero po drugiej. Niektórzy chcieli się bawić do samego rana, ale co to, to nie, przecież musi jeszcze choć trochę odpocząć. Jednak nie było jej to dane. Przewodnik wieczoru ogłosił dość ciekawy konkurs. Oczywiście nie wszystkim przypadł do gustu na przykład Hermione. Pomyślała, iż Potter zostanie kolejną osobą dodaną do jej listy trupów przez najbliższy miesiąc.
- Uwaga, uwaga wszyscy! – uśmiechnął się miło. – Wszyscy chłopcy niech usiądą na tych krzesłach.
Jeden ruch różdżką Ginny a wszelkie siedzenia w całym pomieszczeniu ułożyły się w jeden długi rząd.
Czarodzieje pchali się, aby zasiąść na jednym z stołków postawionych na bukowych deskach.
- No co Smoku nie idziesz? – Diabeł był ciekaw czemu jego przyjaciel nie rusza się z miejsca.
- Nie mam zamiaru brać udziału w tych durnych zabawach – warknął.
- Ojejku! Czyżby słynny Draco Malfoy tchórzył? – spytał kompromitująco, tak ,że nie sposób odmówić.
- Chyba śnisz! – na te słowa wstał z ławki i pomaszerował do krzesła, które w tej chwili chciał zająć Wieprzlej, jednako ,że uprzedził go ślizgon.
- Ups! Tu chyba zajęte. Słaba kondycja co? – na jego twarz wpełzł triumfatorski uśmiech.
Gryfon chciał coś powiedzieć, ale widząc ostatnie wolne miejsce obok Seamusa pobiegł tam. Zdążył w ostatniej chwili z czego był niezmiernie zadowolony.
- Dobrze, teraz zawiążemy naszej Księżniczce oczy tą oto przepiękną chustką – wskazał na materiał leżący na stole.
Była to czerwono-żółto-niebiesko-zielona tkanina z herbem Hogwartu. Do tego została zaczarowana tak, aby gryfonka nie mogła podglądać.
- Harry proszę nie… - szepnęła do niego błagalnie.
Ten puścił to mimo uszu i nawijał dalej:
- Następnie będzie ona musiała usiąść, któremuś z tych chłopaków na nogach
Harry nawet nie wiesz jak sobie źle to sobie zaplanowałeś.
Brązowo-oka była blisko omdlenia, ostatecznie wzięła się w garść i powiedziała, że będzie okej.
- Dalsze wskazówki podam później.
Ruda zawiązała oczy swojej przyjaciółce, natomiast okularnik, kazał aby siedzący zamienili się stanowiskami.
Wdech, wydech. Wszystko będzie cudnie, git, bit i malina. W sumie co nas nie zabije to… rozwali psychicznie.
- Tej osobie, której ta miła pani siądzie na nogi spotka nagroda! – powiedział z entuzjazmem, po czym zwrócił się do nastolatki.-  Gotowa? To do dzieła!
Hermiona miała ochotę strzelić go Avadą prosto w ten łeb, nie dość, że wymyśla debilskie gierki to w dodatku ją pośpiesza. Przeklęła pod nosem i ruszyła wzdłuż szeregu panów. Od pierwszej osoby poczuła odór jedzenia, co nie szczególnie jej się spodobało, tak, więc dotykała nogi każdego po kolei. Trochę dalej poczuła jakieś perfumy, co najmniej nie był to przyjemny zapach, dlatego chętnie wyrzygałaby się temu osobnikowi na spodnie. Czasami miała uczucie, iż idzie w nieskończoność. W końcu do jej nozdrza dotarła woń jakiejś wody toaletowej. Pachniała niebiańsko, mogłaby to wdychać godzinami. Wtem poczuła euforie i zachwycenie. Już podjęła decyzję, na jej ustach zagościł delikatny uśmiech. Usiadła chłopakowi na kolanach. Nie wiedziała, że on teraz był lekko poirytowany takim obrotem spraw, choć tak naprawdę, tam gdzieś głęboko sercu czuł szczęście. Gdzieniegdzie usłyszała chichoty różnych czarownic. A Blaise Zabini nie mógł wytrzymać i zaczął się szczerze śmiać wniebogłosy. Tajemnicza osoba odwinęła apaszkę z jej głowy i zdjęła ją. Gryfonkę strasznie intrygowało, do kogo stoi tyłem, wobec tego odwróciła się i spojrzała wprost w stalowoszare tęczówki ślizgona, nie wyrażające żadnych emocji.

~*~
Kochani! Jeszcze trochę was pomęczę,
Dlatego jak na razie nie dowiecie się co takiego dostała nasza Mionka od Dracona i Erniego :D
Oczywiście w następnym rozdziale nie ominie was także najważniejszy punkt imprezy. Dużo się tam wyjaśni. Tak wiem, to okropne, że trzymam was tak długo w niepewności. O.o
I ostatnia ta dobra wiadomość:
Impreza będzie opisana jeszcze w kolejnej notce.!